Bio design – biżuteria Bartosza Marii Chmielewskiego
Od kilku lat można zaobserwować wyraźnie wzrastający na sile trend, w ramach którego projektanci już nie tyle inspirują się naturą, co współtworzą z jej udziałem. Artyści pozwalają biomateriałom na przypadkowe wzrastanie, zawiązywanie się formy, którą potem adoptują według uznania, tworząc nowy przedmiot.
Konsumenci stają się coraz bardziej wymagający, przez co sam estetyczny wygląd oferowanego produktu już nie wystarcza – musi podążać za nim konkretna wizja, obietnica zmiany świata na lepsze. Proces tworzenia, historia nadbudowana wokół projektu – to wartość ukryta, która jest w cenie i znacznie zwiększa szanse na intratną sprzedaż.
Przy okazji tegorocznego tygodnia designu w Mediolanie, miała miejsce interesująca wystawa, nosząca tytuł Living matter(s), na której prezentowano przedmioty wykonane z biomateriałów. Na ekspozycji można było znaleźć między innymi taborety wykonane z bio-żywycy, samo-wzrastające naczynia wykonane z mieszaniny grzybni i niesprecyzowanej, organicznej materii oraz próbki nowych materiałów stworzonych z wypreparowanych pancerzy żuków, zmielonych zębów ludzi i zwierząt.
Projektant, który oparł pracę o eksperymenty z materiałem, musi liczyć się z tym, że efekt, który uzyskuje, jest za każdym razem niepowtarzalny. Co istotne – nie oznacza to, że tego typu produkty nie nadają się do produkcji masowej. Autorzy pozostawili sobie furtkę, nadmieniając, że każdy kolejny egzemplarz będzie się różnił od poprzedniego – przy niezmiennej stylistyce całości obiektu. Dzięki temu, klient jest w stanie zdecydować się na zamówienie przedmiotu, nawet jeśli nie można w stu procentach określić efektu finalnego.
Stanowi to płynne wprowadzenie do tego, co obecnie dzieje się w świecie biżuterii współczesnej, która już dawno nie przypomina znanych nam dobrze ozdób z babcinej szkatuły. Obecni twórcy biżuterii wpisującej się w zjawisko szeroko rozumianego designu i podobnie jak ich koledzy po fachu, przede wszystkim eksperymentują z materiałami. Na łamach publikowanej przy okazji Tydzień designu w Mediolanie The Dots czytamy:
Pracuję poszukując nowych materiałów i podchodząc do projektu w sposób naukowy. Wiele rzeczy, na które się decyduje, wynika jednak z intuicyjnego działania. Zastanawiam się: co się stanie, jeśli zrobię tak… i mieszam kilka rzeczy, sprawdzając jak ze sobą reagują. Wszystko, co tworzę wynika z ciągłych prób i błędów.
Ta ciekawość i świeżość spojrzenia jest bliska postawie projektanta, którego sylwetkę chciałabym przybliżyć na łamach poniższego tekstu. Bartosz Maria Chmielewski, bo o nim mowa, jest ciekawym przykładem na to, jak szybko dokonują się przemiany we współczesnej biżuterii, obecnie będącej czymś na pograniczu sztuki wyższej, a sztuki projektowej.
Bartosz pochodzi z Warszawy i urodził się w 1983 roku – mimo tak młodego wieku, jego postać znacząco wyróżnia się na terenie polskiej sceny biżuterii artystycznej. Stworzył on własną, całkowicie odrębną metodę pracy z biżuterią. Mimo, że zaczynał od typowo złotniczego warsztatu, szybko okazało się, że bez wzbogacenia go o nowe, bardziej wyraziste materiały, nie jest wstanie uzyskać zamierzonego efektu. Udało mu się dostrzec piękno w materiale, miejscu i tematyce, którą normalny człowiek uznaje za nieatrakcyjną, odrzucającą, bądź w ogóle świadomie ignoruje jej istnienie.
Nie był on pierwszym artystą, który oparł swoją twórczość o delikatną materię rzeczy brzydkich, budzących niepokój, kojarzących się ze śmiercią. Mimo że w swojej biżuterii sięga po dość nietypowe materiały jakimi są martwe owady, powód jaki nim kieruje jest inny, niż w przypadku chociażby Damiena Hirsta, który obcował z podobną materią przeszło dziesięć lat przed Chmielewskim.
Hirst swoimi instalacjami chciał przede wszystkim szokować – Bartosz w martwych owadach dostrzegł interesującą formę, teksturę, kolor – tworzywo posiadające potencjał by stać się piękną ozdobą stroju. Bliżej mu już do twórczości Jana Fabre, traktującego opalizująco-zielone owady jako motyw, który poprzez multiplikację nabiera niezwykłej siły plastycznego wyrazu, czy Marty Mattsson, która w podobnym czasie i pchnięta podobnymi pobudkami co Chmielewski, zaczęła wykorzystywać w swojej biżuterii martwe owady.
Bartosz, na swojej stronie internetowej wspomina:
Nie mam problemów z matematyką i fizyką, ale nigdy nie ciągnęło mnie w stronę „szkiełka i oka”. Za to zawsze lubiłem coś rozebrać na części i złożyć to z powrotem.
Artysta zgodnie z tą ideą rozkłada owady na części i tworzy z nich zupełnie nowe formy, dokonując tym samym swego rodzaju recyklingu, postępuje zgodnie z duchem czasów, w których żyje, a które szczególnie duży nacisk kładą na koegzystowanie designu i natury.
Jednym z ważniejszych aspektów, mających wpływ na kształt biżuterii Chmielewskiego jest relacja przedmiot – człowiek. Artysta od samego początku swojej drogi twórczej zauważa potencjał drzemiący w biżuterii, która z racji swojej specyfiki, oddziałuje na odbiorcę w bezpośrednim kontakcie. Niejako zmusza on ludzi, by dotykali rzeczy, od których woleliby trzymać się z daleka. Kształtuje swoje produkty w taki sposób, by użytkownik w pierwszym momencie nie był w stanie odgadnąć, co właściwie ma na sobie. Kolorowe nóżki świerszcza, oderwane od całości, wydają się być zwykłym, dekoracyjnym elementem, którego prawdziwe pochodzenie jesteśmy w stanie odczytać dopiero przy uważniejszych oględzinach.
Zaprezentowane na powyższym zdjęciu kolczyki są dobrym przykładem pracy, w której artysta stara się uatrakcyjnić wygląd dość odpychającego owada, pokazując nam, że coś co wydaje się obrzydliwe, może mieć interesujące, pociągające wnętrze. Stara się nas w ten sposób zachęcić do nieprzyjmowania rzeczy takimi, jakimi się wydają – bez głębszej analizy. Zupełnie, jakby mówił: Bądź ciekaw, patrz dalej, nie daj się zamknąć w schemacie myśli.
Prace Bartka są nie tyle ładne, co estetycznie ciekawe. Prawdopodobnie to właśnie dzięki temu jest uczestnikiem licznych wystaw w kraju i na świecie. Jego biżuteria znajduje się w kolekcjach prestiżowych galerii, w tym między innymi w: La Basilica Galeria w Barcelonie czy Galerii Sztuki w Legnicy. Całkiem niedawno można było obejrzeć jego twórczość na wystawie Naturalna, mistyczna, awangardowa w Londynie. Samego artystę można spotkać co roku w trakcie legnickiego festiwalu Srebro, gdzie już od kilku last stanowi stały punkt programu, razem z grupą o nazwie Au+, której jest członkiem.
Co ważne – biżuteria Chmielewskiego jest jak najbardziej funkcjonalna, a owady preparowane są w taki sposób, by nie uszkadzały się w trakcie noszenia. Twórczość Bartosza to nie tylko sztuka ale i produkt. Design, mający cieszyć oko i nieść z sobą pewną myśl, historię. Mimo, że biżuteria wciąż kojarzy nam się z prostą błyskotką bez treści – to dzięki takim osobą jak Bartosz Chmielewski podejście to stopniowo się zmienia, a obecność projektantów biżuterii na światowych imprezach designu przestaje dziwić.
Źródła:
- A. Włodarczyk – Kulak, M. Kulak, O sztuce nowej i najnowszej – główne kierunki artystyczne w sztuce XX i XXI wieku, Warszawa – Bielsko – Biała 2010, PWN s. 363
- Fragment wywiadu z Marjan van Aubel, autorką krzeseł z bio-żywicy. Tłumaczenie własne. http://connecting.thedots.nl/marjan-van-aubel-a-portrait/ [dostęp 22 maja 2015]
- http://janfabre.be/angelos/en/about-jan-fanre/ [dostęp 11 stycznia 2016]
- http://www.bartoszmariachmielewski.pl/ [dostęp 11 stycznia 2016]
Powiedz nam co o tym sądzisz